niedziela, 24 kwietnia 2016

"Mistrzowski" pogrom

Leicester City- Swansea City
Kolejna odsłona niedzielnego popołudnia. King Power Stadium- miejsce gdzie w tym sezonie narodziła się sensacja, historia jeszcze do niedawna nie do uwierzenia. Leicester, drużyna która rok temu walczyła o utrzymanie w lidze, jest o krok od wywalczenia mistrzowskiego tytułu. O tej drużynie poświęcę jeszcze osobny wpis w trakcie tygodnia, teraz skupmy się na spotkaniu.
Pierwszy gwizdek Marka Clattenburga, mecz zaczyna się spokojnie w przyzwoitym dla oka tempie. Już w 10 minucie fatalny błąd Ashleya Williamsa, który próbując wykonać dalekie podanie trafia futbolówką w Riyada Mahreza. Ten szybko zabiera się z piłką i bez problemu pakuje piłkę w bramce Łukasza Fabiańskiego- 1:0. Następne minuty to gra głównie w środku pola, oraz wzajemne ataki obu ekip. Lisy w 30 minucie mają rzut wolny, do piłki podchodzi Daniel Drinkwater; posyła piłkę w pole karne gdzie fantastycznie odnalazł się Jose Leonardo Ulloa, który strzałem głową podwyższa wynik na 2:0. Goście się nie poddają, kilka groźnych sytuacji w tym zmarnowana główka Fernandeza oraz wybroniony przez Kaspera Schmeichela strzał Gylfiego Sigurdssona.
Druga połowa, a mianowicie kwadrans, który ją rozpoczął nie zwiastował zmartwychwstania Swansea. Gra ciągle toczyła się w środku pola, mimo większego posiadania piłki gości, to Leicester konsekwentnie kontrolowało przebieg wydarzeń na boisku. W 60 minucie po wykopie Schmeichela, Schlump wypuścił sam siebie, po czym razem z Ulloa wykorzystali sytuację „2 na 1”- po godzinie gry na tablicy wyników 3:0. Następne minuty to ciągła rewelacyjna gra Lisów, którzy mimo dużej przewagi nie przestali atakować. W 82 minucie na plac gry wchodzi Marc Albrighton, który już 3 minuty później po zamieszaniu w polu karnym ustala wynik spotkania na 4:0.
Swansea było dzisiaj bezbronne, wydaje mi się, że nikt nie zatrzymałby gospodarzy dzisiejszego spotkania w takiej formie, którą zaprezentowali. Mimo braku najlepszego strzelca - Jamiego Vardy, ekipa Claudio Ranieriego pokazała mistrzowską klasę oraz to, że tytuł w pełni im się należy. Zostały 3 kroki w jego kierunku…
Leicester City- Swansea City 4:0
Riyad Mahrez 10’, Jose Leonardo Ulloa 30’,60’ , Marc Albrighton 85’

Widzów: 31962

Niedzielne BPL

Sunderland- Arsenal Londyn
Na Stadium of Light broniący się przed spadkiem gospodarze, podejmowali walczącą o miejsce w czołowej trójce ekipę Kanonierów.
Początek meczu zapowiedział kibicom, że Sunderland jest gotów do walki o komplet punktów, który pomógłby wydostać się ze strefy spadkowej. Przeprowadzali szybkie, zgrane ataki jednak Arsenal bronił się bezbłędnie. Po kwadransie gry widać było znaczną przewagę gości w posiadaniu piłki (25-75 %) co tak naprawdę nie wprowadzało innego obrazu meczu niż mogliśmy się spodziewać przed jego rozpoczęciem. Drużyna Arsene’a Wengera kreowała długie i składne ataki pozycyjne, niestety nieskuteczne. Czarne Koty ciągle szukały swoich szans w kontratakach, równie nieudanych co akcje gości. W końcówce pierwszej połowy doszło do dwóch kontrowersyjnych sytuacji. Pierwsza z nich miała miejsce w polu karnym gości, gdzie Jermain Defoe uderzył piłkę z woleja, ta trafiła prosto w rękę Pera Mertesackera, lecz sędzia tego spotkania Mike Dean nakazał kontynuować akcję, ku oburzeniu widzów. Niecałe 4 minuty później do identycznej sceny dochodzi po drugiej stronie boiska, strzał Alexa Iwobiego ręką blokuje DeAndre Yedlin, tutaj sędzia również milczał.
Druga połowa zaczęła się od kilku groźnych ataków Sunderlandu, lecz w bramce gości wszystko pewnie bronił Petr Cech. Obie ekipy wzajemnie wymieniały ciosy, bliżej strzelenia gola byli gospodarze, którzy za sprawą Defoe mogli przynajmniej raz ustalić wynik spotkania. Na uwagę zasługuje powrót Jacka Wilshere’a, który powrócił do gry po długiej kontuzji i będzie walczył o zapewnienie sobie miejsca w składzie  reprezentacji Anglii na Euro 2016.Sunderland zdobywając 1 punkt wydostaje się ze strefy spadkowej i aktualnie zajmuje 17 pozycje, Arsenal zrównał się ilością zdobytych oczek z Manchesterem City, jednak nadal pozostaje na 4 miejscu.
Sunderland-Arsenal Londyn  0:0

Widzów: 45420

sobota, 23 kwietnia 2016

Premier League, a Ekstraklasa...

Manchester City- Stoke City
Mecz czwartej z dziewiątą drużyną tabeli (po 34 kolejkach). Faworytem spotkania przed rozpoczęciem byli gospodarze, Stoke swoich szans mogło szukać w tym, że The Citizens czeka arcyważne spotkanie w Półfinale LM z Realem Madryt we wtorkowy wieczór.

Pierwsze minuty spotkania były spokojne, obie drużyny poznawały na co stać rywala. Przewagę od początku meczu budował Manchester, który chciał wygrać to spotkanie jak najmniejszym nakładem sił. Skutkiem wtorkowego meczu była absencja w wyjściowej 11, Kevina De Bruyne, którego brak powodował brak kreatywności w rozgrywaniu akcji przez niebieskich. Przez 30 minut ekipa Marka Hughesa broniła się dobrze- niestety obrona pękła w 35 minucie, kiedy to Jesus Navas dośrodkował z rzutu rożnego, a w polu karnym rewelacyjnie odnalazł się Fernando; 1-0. Kolejne minuty to natarcie na bramkę Stoke co przerodziło się w 43 minucie na rzut karny. Egzekutorem okazał się Sergio Kun Aguero podnosząc wynik na 2:0. Druga połowa zaczęła się od ataków Stoke, którzy ewidentnie poczuli wiatr w żaglach, niestety ani Joselu, ani Diouf nie wykorzystali dogodnych sytuacji. Zemściło się to na „The Potters” w 64 minucie kiedy Citizens rozegrali wspaniałą akcję w środku pola, wzdłuż linii outu popędził Zabaleta zgrywając piłkę na pustą bramkę do Kelechi Iheanacho, który dostawiając nogę podwyższył wynik na 3:0. Stoke starali się ugrać coś niesygnalizowanymi strzałami zza pola karnego, lecz nie były one bliskie celu. W 74 minucie po asyście Wifrieda Bony na sytuację sam na sam wychodzi młody 19 letni Iheanacho, który bez żadnego problemu pokonuje Haugaarda ustalając wynik spotkania na 4:0. Ostatni kwadrans spotkania wyglądał jakby obie drużyny chciały już zejść do szatni i myślami nie byli na boisku. Manchester pewnie pokonuje Stoke, awansując tym samym na 3 pozycje w lidze (Arsenal swój mecz dopiero rozegra). 

Najlepszym zawodnikiem spotkania był zdecydowanie Kelechi Iheanacho, młody Nigeryjczyk błyszczał, był chętny gry- drzemie w nim wielki potencjał. Może on odegrać kluczową rolę w końcówce sezonu i walce City o miejsce premiujące bezpośredni awans do LM.

Korona Kielce-Górnik Łęczna
Prosto z Etihad Stadium lądujemy na Kolporter Arenie, gdzie miejscowa Korona  podejmowała gości z Łęcznej. Górnicy chcieli przerwać serię trzech porażek z rzędu i wydostać się ze strefy spadkowej, cel Korony na to spotkanie był jasny- 3 pkt i prawie pewne utrzymanie w lidze.


Początek spotkania należał do gospodarzy, już w 8 minucie Bartłomiej Pawłowski po świetnym dryblingu ścina ze skrzydła w pole karne, wychodzi na pozycję sam na sam, jednak został on zatrzymany przez Prusaka. Kolejne minuty meczu nie przyniosły nic ciekawego, gra toczyła się głównie w środku pola, bądź pod bramką Górnika. W 22 minucie rzut wolny z ponad 45 metrów dla Korony, piłkę w pole karne posyła Pawłowski ta po koźle odbija się od słupka, po chwilowym zamieszaniu do piłki dopada Airam Cabrera i strzela na pustą bramkę- 1:0. Goście w pierwszej połowie byli całkowicie zagubieni, stworzyli tylko jedną klarowną sytuację- Śpiączka uderzył z ostrego kąta w słupek- jednak zdecydowanie dominowali Kielczanie. Druga połowa zaczęła się od dwóch groźnych ataków Łęcznej, ewidentnie wysłali sygnał gospodarzom, że to nie jest jeszcze koniec meczu. Ewidentnie obie drużyny trochę odpuściły grę w obronie, ekipy postawiły na wymianę ciosów w ataku. Swoje akcje po stronie „Scyzorów” zmarnowali Diaw oraz Pawłowski, którego strzał obronił genialnie dysponowany dziś Prusak. Po godzinie gry inicjatywy zdecydowanie przejęli goście, stwarzali coraz więcej okazji i bramka dla nich wisiała w powietrzu. W 77 minucie sędzia Szymon Marciniak dyktuje rzut karny po obronie piłki ręką przez Diawa. Karnego na bramkę zamienił Bartosz Śpiączka- 1:1. Następne minuty to dalsza wymiana ognia, jednak sama końcówka należała do „złocisto-krwistych”. W 86 minucie rozpędzony Gabovs wpadł w pole karne, a tam równo z ziemią wyciął go Prusak, sędzia po chwilowym zawahaniu wskazał na wapno po raz drugi w tym spotkaniu. Do piłki podszedł świetny w tym sezonie Cabrera lecz to był dzień Prusaka, który idealnie wyczuł intencje Hiszpana, rzucił się prawy dolny róg bramki i genialnie obronił karnego, ratując tym samym punkt dla Górnika. Po tym meczu w grupie spadkowej zmieniło się niewiele, Korona nadal ma 5 punktów przewagi nad drużyną z Łęcznej, która znajduje się nadal na przedostatnim miejscu.

WPROWADZENIE

Witam :D Jestem Adam, pasjonuje się sportem od ponad 10 lat i z powodu własnych zainteresowań oraz chęci spróbowania nowej rzeczy postanowiłem podjąć się próby redagowania bloga. O czym będzie ? Oczywiście o sporcie, a dokładnie : skróty, opisy i analizy meczów, ciekawostki ze świata sportu oraz wiele, wiele innych. Nie będę się ograniczać wyłącznie do piłki nożnej. Sam od 5 lat trenuję lekkoatletykę, wcześniej grałem w piłkę nożną. Można się tu spodziewać głównie piłki nożnej, koszykówki, lekkiej, oraz innych klasycznych sportów. Mam nadzieję, że będzie się podobać. Pozdro!