sobota, 23 kwietnia 2016

Premier League, a Ekstraklasa...

Manchester City- Stoke City
Mecz czwartej z dziewiątą drużyną tabeli (po 34 kolejkach). Faworytem spotkania przed rozpoczęciem byli gospodarze, Stoke swoich szans mogło szukać w tym, że The Citizens czeka arcyważne spotkanie w Półfinale LM z Realem Madryt we wtorkowy wieczór.

Pierwsze minuty spotkania były spokojne, obie drużyny poznawały na co stać rywala. Przewagę od początku meczu budował Manchester, który chciał wygrać to spotkanie jak najmniejszym nakładem sił. Skutkiem wtorkowego meczu była absencja w wyjściowej 11, Kevina De Bruyne, którego brak powodował brak kreatywności w rozgrywaniu akcji przez niebieskich. Przez 30 minut ekipa Marka Hughesa broniła się dobrze- niestety obrona pękła w 35 minucie, kiedy to Jesus Navas dośrodkował z rzutu rożnego, a w polu karnym rewelacyjnie odnalazł się Fernando; 1-0. Kolejne minuty to natarcie na bramkę Stoke co przerodziło się w 43 minucie na rzut karny. Egzekutorem okazał się Sergio Kun Aguero podnosząc wynik na 2:0. Druga połowa zaczęła się od ataków Stoke, którzy ewidentnie poczuli wiatr w żaglach, niestety ani Joselu, ani Diouf nie wykorzystali dogodnych sytuacji. Zemściło się to na „The Potters” w 64 minucie kiedy Citizens rozegrali wspaniałą akcję w środku pola, wzdłuż linii outu popędził Zabaleta zgrywając piłkę na pustą bramkę do Kelechi Iheanacho, który dostawiając nogę podwyższył wynik na 3:0. Stoke starali się ugrać coś niesygnalizowanymi strzałami zza pola karnego, lecz nie były one bliskie celu. W 74 minucie po asyście Wifrieda Bony na sytuację sam na sam wychodzi młody 19 letni Iheanacho, który bez żadnego problemu pokonuje Haugaarda ustalając wynik spotkania na 4:0. Ostatni kwadrans spotkania wyglądał jakby obie drużyny chciały już zejść do szatni i myślami nie byli na boisku. Manchester pewnie pokonuje Stoke, awansując tym samym na 3 pozycje w lidze (Arsenal swój mecz dopiero rozegra). 

Najlepszym zawodnikiem spotkania był zdecydowanie Kelechi Iheanacho, młody Nigeryjczyk błyszczał, był chętny gry- drzemie w nim wielki potencjał. Może on odegrać kluczową rolę w końcówce sezonu i walce City o miejsce premiujące bezpośredni awans do LM.

Korona Kielce-Górnik Łęczna
Prosto z Etihad Stadium lądujemy na Kolporter Arenie, gdzie miejscowa Korona  podejmowała gości z Łęcznej. Górnicy chcieli przerwać serię trzech porażek z rzędu i wydostać się ze strefy spadkowej, cel Korony na to spotkanie był jasny- 3 pkt i prawie pewne utrzymanie w lidze.


Początek spotkania należał do gospodarzy, już w 8 minucie Bartłomiej Pawłowski po świetnym dryblingu ścina ze skrzydła w pole karne, wychodzi na pozycję sam na sam, jednak został on zatrzymany przez Prusaka. Kolejne minuty meczu nie przyniosły nic ciekawego, gra toczyła się głównie w środku pola, bądź pod bramką Górnika. W 22 minucie rzut wolny z ponad 45 metrów dla Korony, piłkę w pole karne posyła Pawłowski ta po koźle odbija się od słupka, po chwilowym zamieszaniu do piłki dopada Airam Cabrera i strzela na pustą bramkę- 1:0. Goście w pierwszej połowie byli całkowicie zagubieni, stworzyli tylko jedną klarowną sytuację- Śpiączka uderzył z ostrego kąta w słupek- jednak zdecydowanie dominowali Kielczanie. Druga połowa zaczęła się od dwóch groźnych ataków Łęcznej, ewidentnie wysłali sygnał gospodarzom, że to nie jest jeszcze koniec meczu. Ewidentnie obie drużyny trochę odpuściły grę w obronie, ekipy postawiły na wymianę ciosów w ataku. Swoje akcje po stronie „Scyzorów” zmarnowali Diaw oraz Pawłowski, którego strzał obronił genialnie dysponowany dziś Prusak. Po godzinie gry inicjatywy zdecydowanie przejęli goście, stwarzali coraz więcej okazji i bramka dla nich wisiała w powietrzu. W 77 minucie sędzia Szymon Marciniak dyktuje rzut karny po obronie piłki ręką przez Diawa. Karnego na bramkę zamienił Bartosz Śpiączka- 1:1. Następne minuty to dalsza wymiana ognia, jednak sama końcówka należała do „złocisto-krwistych”. W 86 minucie rozpędzony Gabovs wpadł w pole karne, a tam równo z ziemią wyciął go Prusak, sędzia po chwilowym zawahaniu wskazał na wapno po raz drugi w tym spotkaniu. Do piłki podszedł świetny w tym sezonie Cabrera lecz to był dzień Prusaka, który idealnie wyczuł intencje Hiszpana, rzucił się prawy dolny róg bramki i genialnie obronił karnego, ratując tym samym punkt dla Górnika. Po tym meczu w grupie spadkowej zmieniło się niewiele, Korona nadal ma 5 punktów przewagi nad drużyną z Łęcznej, która znajduje się nadal na przedostatnim miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz