Manchester City- Stoke City
Mecz czwartej z dziewiątą drużyną tabeli (po 34 kolejkach).
Faworytem spotkania przed rozpoczęciem byli gospodarze, Stoke swoich szans
mogło szukać w tym, że The Citizens czeka arcyważne spotkanie w Półfinale LM z
Realem Madryt we wtorkowy wieczór.
Pierwsze minuty spotkania były spokojne, obie drużyny
poznawały na co stać rywala. Przewagę od początku meczu budował Manchester,
który chciał wygrać to spotkanie jak najmniejszym nakładem sił. Skutkiem
wtorkowego meczu była absencja w wyjściowej 11, Kevina De Bruyne, którego brak
powodował brak kreatywności w rozgrywaniu akcji przez niebieskich. Przez 30
minut ekipa Marka Hughesa broniła się dobrze- niestety obrona pękła w 35
minucie, kiedy to Jesus Navas dośrodkował z rzutu rożnego, a w polu karnym
rewelacyjnie odnalazł się Fernando; 1-0. Kolejne minuty to natarcie na bramkę
Stoke co przerodziło się w 43 minucie na rzut karny. Egzekutorem okazał się
Sergio Kun Aguero podnosząc wynik na 2:0. Druga połowa zaczęła się od ataków
Stoke, którzy ewidentnie poczuli wiatr w żaglach, niestety ani Joselu, ani
Diouf nie wykorzystali dogodnych sytuacji. Zemściło się to na „The Potters” w
64 minucie kiedy Citizens rozegrali wspaniałą akcję w środku pola, wzdłuż linii
outu popędził Zabaleta zgrywając piłkę na pustą bramkę do Kelechi Iheanacho,
który dostawiając nogę podwyższył wynik na 3:0. Stoke starali się ugrać coś
niesygnalizowanymi strzałami zza pola karnego, lecz nie były one bliskie celu.
W 74 minucie po asyście Wifrieda Bony na sytuację sam na sam wychodzi młody 19
letni Iheanacho, który bez żadnego problemu pokonuje Haugaarda ustalając wynik
spotkania na 4:0. Ostatni kwadrans spotkania wyglądał jakby obie drużyny
chciały już zejść do szatni i myślami nie byli na boisku. Manchester pewnie
pokonuje Stoke, awansując tym samym na 3 pozycje w lidze (Arsenal swój mecz dopiero
rozegra).
Najlepszym zawodnikiem spotkania był zdecydowanie Kelechi Iheanacho,
młody Nigeryjczyk błyszczał, był chętny gry- drzemie w nim wielki potencjał. Może
on odegrać kluczową rolę w końcówce sezonu i walce City o miejsce premiujące
bezpośredni awans do LM.
Korona Kielce-Górnik Łęczna
Prosto z Etihad Stadium lądujemy na Kolporter Arenie, gdzie
miejscowa Korona podejmowała gości z
Łęcznej. Górnicy chcieli przerwać serię trzech porażek z rzędu i wydostać się
ze strefy spadkowej, cel Korony na to spotkanie był jasny- 3 pkt i prawie pewne
utrzymanie w lidze.
Początek spotkania należał do gospodarzy, już w 8 minucie
Bartłomiej Pawłowski po świetnym dryblingu ścina ze skrzydła w pole karne, wychodzi
na pozycję sam na sam, jednak został on zatrzymany przez Prusaka. Kolejne
minuty meczu nie przyniosły nic ciekawego, gra toczyła się głównie w środku
pola, bądź pod bramką Górnika. W 22 minucie rzut wolny z ponad 45 metrów dla
Korony, piłkę w pole karne posyła Pawłowski ta po koźle odbija się od słupka,
po chwilowym zamieszaniu do piłki dopada Airam Cabrera i strzela na pustą
bramkę- 1:0. Goście w pierwszej połowie byli całkowicie zagubieni, stworzyli
tylko jedną klarowną sytuację- Śpiączka uderzył z ostrego kąta w słupek- jednak
zdecydowanie dominowali Kielczanie. Druga połowa zaczęła się od dwóch groźnych
ataków Łęcznej, ewidentnie wysłali sygnał gospodarzom, że to nie jest jeszcze
koniec meczu. Ewidentnie obie drużyny trochę odpuściły grę w obronie, ekipy
postawiły na wymianę ciosów w ataku. Swoje akcje po stronie „Scyzorów”
zmarnowali Diaw oraz Pawłowski, którego strzał obronił genialnie dysponowany
dziś Prusak. Po godzinie gry inicjatywy zdecydowanie przejęli goście, stwarzali
coraz więcej okazji i bramka dla nich wisiała w powietrzu. W 77 minucie sędzia
Szymon Marciniak dyktuje rzut karny po obronie piłki ręką przez Diawa. Karnego
na bramkę zamienił Bartosz Śpiączka- 1:1. Następne minuty to dalsza wymiana
ognia, jednak sama końcówka należała do „złocisto-krwistych”. W 86 minucie
rozpędzony Gabovs wpadł w pole karne, a tam równo z ziemią wyciął go Prusak,
sędzia po chwilowym zawahaniu wskazał na wapno po raz drugi w tym spotkaniu. Do
piłki podszedł świetny w tym sezonie Cabrera lecz to był dzień Prusaka, który
idealnie wyczuł intencje Hiszpana, rzucił się prawy dolny róg bramki i
genialnie obronił karnego, ratując tym samym punkt dla Górnika. Po tym meczu w
grupie spadkowej zmieniło się niewiele, Korona nadal ma 5 punktów przewagi nad
drużyną z Łęcznej, która znajduje się nadal na przedostatnim miejscu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz